piątek, 27 grudnia 2013

W świecie dusz poszukujących... zemsty?Odkupienia?



   
Galeria okno
Źródło grafiki : taniaksiążka.pl
Człowiek chciałby być niczym niezapisana, zatarta tablica. Czysta. Bez wspomnień, bez przeszłości , bez uczuć… Jak długo potrafiłby zmagać się ze światem pełnym impresji, odciśnięć , wrażeń? Nie zdołałby przeżyć dnia. Dlatego musi cierpieć , pamiętać troski, niedogodności… nawet po śmierci. W literaturze, a mianowicie powieściach grozy, niejednokrotnie porusza się temat dusz niechcących opuścić doczesny świat. Są cieniami często naładowanymi skrajnie negatywnymi emocjami , które nękają swoich bliskich, zasłużenie bądź nie. I z taką też duszą, błąkającą się w poszukiwaniu zemsty doskonałej musi walczyć główny bohater powieści Susan Hill „ Kobieta w czerni”.
Smutna osobliwość przeszkodą do szczęścia...
W wyniku zbiegu okoliczności, a może celowego działania bohater zostaje rzucony niczym szmaciana lalka w centrum wydarzeń niekoniecznie dla niego przychylnych. Staje naprzeciwko rzeczy nieznanych mu zupełnie, będących irrealnością niespotykaną nigdy wcześniej. Znajduję się w miejscu gdzie duchy miałaby skuteczną kryjówkę gdyby nie jedna dusza, która całkowicie zawładnęła Ławicę Dziewięciu Topielców i Dom na Węgorzowych Moczarach. Straszy, niszczy , morduję i jest wręcz nie do pokonania, w końcu do byt niematerialny. Kobieta ta widziana jest w czerni, żałobie i smutku . Jej oblicze przypomina… nieboszczyka. Bohater początkowo myśli, że ma przed sobą obraz niewiarygodnego spokoju i smutku , jednak szybko przekonuję się , ze jest ono podszyte morderczą wręcz dla innych żądzą zemsty. Wymierzonej we wszystkich. Bez wyjątku. Do przewidzenia więc jest, że każdy kto ośmieli się walczyć z tak silnym uczuciem jest skazany na porażkę. A nasz bohater niestety odciska swój ślad na drodze niespokojnego ducha i zostaje ukarany. Mimo jego dobrych chęci…


Powieść grozy pani Susan spełnia wszystkie warunki postawione przez konkurentki w tej dziecinie. Autorka przenosi nas do mrocznego zakątka zapomnianego przez Boga i człowieka. Stawia na pierwszym planie przystojnego młodzieńca praktycznie zaczynającego swe życie. Cała filozofia książki opiera się na jednym uczuciu, gorzkim żalu z czasem zamieniającym się w chęć zemsty. Nie dostrzeżemy niestety odejścia od reguły, duch pieczętuję swoje zamiary w finale powieści, więc pewna sztampowość wkrada się w kartki powieści i umysły czytających. Pewna nowatorskość wśród powielania? Pewnie tak. Jednak nic nie zastąpi przyjemności w czytaniu książki idealnie skrojonej pod względem estetycznym . Polecam nieśmiałym poszukiwaczom subiektywnych , duchowych doświadczeń.:)


sobota, 26 października 2013

MIKS TURA & groteska komiksu

Okładka idealnie
zsynchronizowana z treścią.

Zaprojektowana w kotle informacji z alchemiczną precyzją książka Roberta Jazze Niederle ( cóż za nazwisko...:) to doskonała, krótkometrażowa dawka humoru na dzień męczący i stresujący. Nie jest opowiastką tego rodzaju, gdzie w zamiarze czytającego bohaterowie rozśmieszają go ponadprzeciętną głupotą. "Mikstura" to znakomite połączenie magii ( i ironii:) słowa oraz obrazu.. Otrzymujemy w pakiecie czysto refleksyjne i mocno groteskowe teksty Pana Niederle z oprawką w postaci idealnie dopracowanych pod względem merytorycznym komiksów.I to właśnie one- komiksy- są najsmakowitszą częścią "Miks TURY". Rysownicy przedstawiają własną, subiektywną opinię o danej książce, znajdującej się wśród kanonów literatury i umieszczają ją na kartce za pomocą obrazu, mocno groteskowego , umiejętnie oszlifowanego i balansującego na granicy absurdu bądź cienkiej linie awangardy.Robert Jazze Niederle  jako autor bonusuje takież to komiksy własnym krótkim i również subiektywnym słowem. , wprost przerażająco ironicznym. Tak powstała mieszanka stanowi świetnie dobrany tandem. "Czytamy" o Alicji z problemami natury psychicznej jak nam to przedstawia Kurt Dornig za pomocą ołówka. Widzimy Jeana -Baptiste Grenouille pożeranego przez zafascynowanych jego morderczym zapachem ludzi. Poznajemy Wujka Toma w przyszłości wykreowanej przez Grillo  jako ogrodnika milionerki. Dostajemy literaturę w innym wymiarze. Dla mnie - wprost przezabawnym. Ale nie o sam humor toczy się rozprawa. Kiedy szukam czegoś do czytania kieruję się prostym schematem- książka ma być nowatorska.Pod każdym względem.Z jakiegoż to powodu mam czytać kolejne nieudane próby zlepienia czegoś utrwalonego skoro można sięgnąć po coś new? :)Przyznam ,że zafascynowały mnie komiksy prezentowane w "Miksturze". Poniżej umieściłam parę fotografii jako przykład, ale nie mogłabym
26."Nowy wspaniały świat" - Huxley
komiks-Judith Kroboth
umieścić ich wszystkich nie spamując. Do moich ulubionych należy komiks "Wilk Stepowy" Bernda Ertla oraz "Faust" Monikusa .

Książka"Miks TURA" można było by rzec na wskroś prześmiewcza. Groteskowe wypowiedzi Roberta Jazze Niederle są jak popiół posypywany na rany literatury wywołane podobnymi tekstami? Czy rzeczywiście tak jest? Ironia jest głównym środkiem wyrazu . I nie bez powodu. Jak najprościej zrozumieć bądź zapamiętać coś co w żaden sposób nie chce odnaleźć prostej drogi do Naszego umysłu? Przeczytać "Miksturę";) Literatura w komiksowej pigułce.
Polecam.

14."Opowiadania"- Stanisław Mrożek,
 komiks- Przemysław Truściński



środa, 23 października 2013

Z promyczka w płomień.Szukając Nadziei.


To przyszło niespodziewanie.
Kilka miesięcy temu otrzymałam niewiarygodną propozycję - umieszczenia fragmentu recenzji ( Mojej Recenzji!:) na okładce książki. Jakiej książki! "Szukając Alaski" Johna Greena. 
I udało się. Wznowienie tejże  powieści zawiera dość słuszne podsumowanie moich myśli. A oto całość wypocin stworzonych przez Nigruma:)

Marzenia, które smakują jak wiatr.
Nadzieję, które pachną deszczem.
Pragnienia, które przesłonił dym papierosowy.
Chęci, które oprószył popiół.

Książka niesamowita i niewiarygodnie wzruszająca.Banalne było by stwierdzenie, że zmusza do myślenia , bo "Szukając Alaski" to jedne wielkie studium myśli i pragnień, więc oczywistością jest iż dzięki tej pozycji zastanawiamy się Czym dla nas mogłaby stać się tytułowa Alaska i czy my - Młodzi usilnie udając Niezniszczalnych Obywateli Zielonej Planety, przypadkowo nie dobijamy własnego istnienia tą bezcielesną beztroską.
Jesteśmy energią.
Jesteśmy materią.
To inni nas kształtują...lepią formę, którą my wypełniamy beznadziejnymi oczekiwaniami.
Doskonale przedstawiony temat przemijania, cielesności, śmierci i cierpienia.Czy znasz odpowiedź na pytanie, które dręczyło tytułowego bohatera?
"I jakże ja wyjdę z tego labiryntu!"
**** Jeśli tak, to wiesz gdzie szukać Wielkiego Być Może... 

Polecam Superbohaterom i tym , którzy pomyśleli ,że ułomność ich nie dotyczy.
Zrobione w euforycznej radości pewnego sobotniego przedpołudnia.
W Empiku;)
Podpisano Nigrum...

Czyż to nie wspaniałe? Ten malutki fragmencik podkreślony grubszą kursywa widnieje na okładce "Szukając Alaski". 
Radość z tejże sposobności jaka mnie spotkała jest nie do opisania. Każdego dnia zastanawiam się kto właśnie spogląda na te malutkie literki...I odnajduję w nich sens dla własnych przemyśleń i rozważań.
Wspomnę jeszcze ,że Wydawnictwo Bukowy Las dało mi również prezent z tejże okazji za który serdecznie dziękuję. :)

czwartek, 17 października 2013

"On" wie jak przestraszyć

Współczesna literatura grozy. Jacy pisarze przychodzą na myśl? Stephen King? Graham Masterton? Clive Barker? Klasyka. Może ktoś z rodzimego podwórka? Stefan Darda albo Jarosław Grzędowicz? Wypróbowane nazwiska, wielu fanów i pochlebnych opinii, od czasu do czasu małe rozczarowanie ale tylko chwilowe. A Łukasz Henel? Kojarzycie? Nie? Nadróbcie braki, nie będziecie zawiedzeni.
źródło <klik>
Książka "On" wpadła w moje ręce dość niespodziewanie, wygrałem ją w konkursie. I to takim dla leniwych, gdzie nic nie trzeba robić. :) Zaintrygowała mnie już wcześniej, przyznaje, ale inwestować w tytuł debiutującego autora o którym nic się nie wie? Nie... Na szczęście "On" trafił w moje ręce a jego lektura była naprawdę miłym zaskoczeniem.

Okładka przywodzi trochę na myśl kieszonkowe horrory z lat dziewięćdziesiątych, krwawe ON automatycznie stawia pytanie - kto? Wystarczy przeczytać żeby poznać odpowiedź. :)

Już pierwsze kartki budzą napięcie, po chwili zostajemy wprowadzeni we właściwą historię. Poznajemy głównego bohatera który jednocześnie jest narratorem przez przeważającą część lektury, akcja rozwija się powoli, bez hektolitrów krwi, wymyślnych scen przemocy czy seksu... A jednak cały czas coś wisi w powietrzu, przewracałem kolejne strony, zagłębiałem się w opowieść i dostawałem dokładnie to, czego chciałem - strach.

Od początku czuje się, że autor wie co robi. "On" napisany został zgrabnym językiem, czyta się naprawdę miło, nic nie wskazuje, że to debiut Pana Henela. Autor straszy Nas w naturalny, niewymuszony sposób. A co najważniejsze - skutecznie. Cóż może być lepszą rekomendacją niż niedospana noc byle tylko dowiedzieć się co będzie dalej... :)

 Pan Łukasz to pierwsza liga jeśli chodzi o polski horror i wierzę, że Jego kolejne książki potwierdzą moją opinię. Po "Szkarłatny blask" który za dosłownie kilka dni będzie miał swoją premierę sięgnę beż najmniejszych obaw. Każdy chce mieć swojego Króla Grozy. :) Łukasz Henel jest na dobrej drodze by nim zostać.

Solidne 8/10.

piątek, 30 sierpnia 2013

Zagadkowe choróbsko...

źródło:
http://www.nk.com.pl/wirus/1099/ksiazka.html
Wgryzam się w kolejny czekoladowy  naleśnik i zastanawiam nad pewną książką. Tworze wykresy w brudnopisie, luźne notatki w ten nieco chłodny wieczór... Ok, bez przedłużania;)

Wampiry to niemal niewyczerpalny pokarm dla spragnionych mrocznych przygód dziewcząt i chłopców. Znamy te potwory niemal od podszewki- jako  żywiące się krwią zwierząt a nie ludzi, przystojne anioły, bądź mordercze i obrzydliwe potwory ( ale tylko nocą). Kojarzymy i takie, które spacerują w świetle dnia , lecz i takie, które od niego stronią i przemykają zakamarkami jedynie pod osłoną atramentowego mroku.
Czy coś jeszcze w tych bestiach może Nas zdziwić?
Guillermo del Toro poczęstował nas jakże krwistym kąskiem ( zabrzmiało to nieco makabrycznie...), przedstawiając wampiry jako ofiary wirusa - bardzo podłego i szybko rozprzestrzeniającego się choróbska. Nagle sąsiad biega nagi goniąc przerażoną małżonkę z żądzą ( niefizyczną) wypisaną na pobladłej twarzy, a przyjaciel w dość dziwnym układzie pożywia się swoim ulubionym ( jak dotąd) psiakiem. Książka "Wirus" jest fenomenem, co dowodzi powyższy opis...? Wiele osób, które przeczytało powieść tegoż wspaniałego twórcy przyzna mi rację, iż jego kreacja świata obezwładnionego przez zakażonych bezlitosnym wirusem niemal zombi, jest właśnie nowinką pośród złogów wampirycznych, niekiedy , nonsensów.
Za sprawą Guillermo del Toro otrzymaliśmy możliwość poznania nieco krwistych przygód epidemiologa, mierzącego się z nieznaną chorobą , rozprzestrzeniającą w zagadkowy sposób. W momencie, kiedy główny bohater dostaje zlecenie od swojego przełożonego nie ma bladego pojęcia, że jego prostolinijna rzeczywistość ulega zakrzywieniu, a w powstałą lukę wkradają się historie i postaci będące jedynie ( do tej pory) marą bądź zabobonnym bajdurzeniem babć chcących przestraszyć swe niegrzeczne pociechy.
Nieco szalone? Ależ skąd.
W moją historię z książkami można wpisać wiele tytułów będących pokrewieństwem dla "Wirusa". I gdybym miała porównać ( ach te gwiazdeczki odnośnie oceny...)  te wcześniej przeczytane z powieścią pana del Toro- autor ten otrzymałby ode mnie wyjątkowo wysoką notę w rankingu wampirycznych opowieści. Oczywiście ocenie nie podlegałby jedynie koncept, niecodzienny i zupełnie odmienny, tak wyraźnie przeze mnie podkreślany, lecz i bohaterowie- główny bohater, fabuła...et cetera...et cetera... inaczej nie nazwałabym tej notki niby ' recenzją' .:) Szalony epidemiolog będący wzorcowym ( a nie wzorowym ) rodzicem, zarażony pierwiastkiem -super i -ego, mistrz ciętej riposty- dziadunio z błyszczącą laską i dłońmi zdeformowanymi w bardzo nieciekawy sposób, wampir Nauczyciel, punkt krytyczny całej opowieści.. każdy z nich to doskonale zarysowana postać mająca swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a nie jedynie Tu i Teraz poprzedzane retrospekcją co burzy linearny  układ historii, jak  to jest  niekiedy w powieściach o zabarwieniu  apokaliptycznym. Ponad to charakterystycznym klimatem "Wirusa"  Guillermo del Toro urzeczywistnił horror jaki rozgrywa się w mieście  opanowanym zarazą . Podkreślił ,a nie przytłumił bądź stłoczył najistotniejsze elementy nadając im  pikanterii i nieco tragizmu w tak umiejętny sposób, że dostaliśmy smakowity kąsek, a nie rozwodnioną zupę. Atmosfera "Wirusa" jest nieodnawialna, nikt poza autorami nie będzie w stanie przywołać w nas podobnych emocji jakie kłębiły się w naszych umysłach podczas lektury.
Niekiedy książka staję się niechcianą marą snującą się pod uśpionymi powiekami czytelnika. Czasem jest impulsem, wręcz elektromagnetycznym mającym moc tłumienia wspomnień na temat  innych ciekawych lektur, tak by ta konkretna błyszczała na pierwszym planie. Podobne zjawisko odnajdziemy w sobie po przeczytaniu "Wirusa". Długo wymyślam różnorakie scenariusze dla ocalałych bohaterów stworzonych przez Guillermo i Chucka. Jednak nie jest mi dane porównać ich z pierwowzorem z prostego powodu, że takiegoż nie ma..! " Kontynuacja "Wirusa" - "Mrok", zawisł jako wielka niewiadoma w wydawniczej próżni. Jak długo jeszcze? My spragnieni czekamy. A kły wrastają w podniebienie...I utrudniają jedzenie;)
Polecam.

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Piąta fala" R. Yancey - "recenzja" + "ciekawostki"

Okiem Rewolwerowca...


Jak książka dobra, to i czas na czytanie się znajdzie. :) ...Prawie jak Coelho.
źródło:
 http://www.znak.com.pl/files/covers/card/b3/5fala_cover_500px.jpg
O czym jest "Piąta fala"? O inwazji obcej cywilizacji na Ziemię i kilku młodych osobach które (jeszcze) żyją, dlatego też mają okazję o tym opowiadać. Być może dla części czytelników jest to książka typowo młodzieżowa (mam prawie 23 lata, może pora odpuścić książki dla młodzieży?) ale nawet gdybym miał pięćdziesiątkę na karku czytałoby się równie miło. 

Fabuła pędzi, maksymalnie skupia się na akcji i bohaterach, w tej książce nie ma zbędnych słów. A 500 stron to sporo miejsca żeby wpleść coś zbędnego. Wyidealizowani bohaterowie? Nie tutaj. Zabijanie staje się koniecznością. Jedyny sposób żeby nie zabijać to dać się zabić. Jednak DOBRO, w szeroko pojętym słowa znaczeniu, nadal istnieje, tli się w sercach niedobitków. Wiarygodność jest na bardzo wysokim poziomie. Zważywszy, że to fikcja... Okładka - bardzo ładna. Sarkazm głównej bohaterki (chwilami lekko histeryczny) - urzekający. Pytań 'co dalej???' - setki. A na kontynuację przyjdzie trochę poczekać... "Piąta fala" nie jest zmarszczką na wodzie, ma potencjał tsunami. Absolutnie polecam. Choć czekanie na ciąg dalszy nie jest zbyt komfortowe. Poniżej garść ciekawostek związanych z książką...


1. Okładka "Piątej fali" trochę :))) przypomina okładkę książki pt. "Prochy" (też apokaliptyczne klimaty, jeszcze nie czytałem ale zamierzam).
źródło:
 http://www.wydawnictwoamber.pl/pliki/okladki/Prochy.jpg



2. Na skrzydełkach można znaleźć BARDZO pochlebne komentarze. Odnośnie porównań do innych tytułów:
  • "Igrzyska śmierci" S. Collins - jeden tom "Piątej fali" jest lepszy niż 3 tomy IŚ,
  • "Droga" Cormac McCarthy - bez przesady :) , "Drodze" nic nie dorówna,
  • "Wojna światów", "Kawaleria kosmosu", "Inwazja porywaczy ciał" - wybaczcie moją ignorancję, nie zapoznałem się bardziej niż pobieżnie, mocno pobieżnie.
  • "Bastion" S. King - Bastion to długa droga do prawdziwej akcji, w "Piątej fali" akcji jest więcej niż stron.
3. GK Films i Sony Pictures wykupili prawa do ekranizacji. Z tyłu okładki jest napisane "POZNAJ NAJLEPSZĄ POWIEŚĆ 2013 ROKU, ZANIM WSZYSCY ZACZNĄ ZACHWYCAĆ SIĘ FILMEM". W rzeczywistości ekranizacja nie ma szans w pełni oddać potencjału drzemiącego w "Piątej fali". Nie ma to jak prywatna wyobraźnia.

4. Na lubimyczytac.pl moja ocena tej książki to 9/10 gwiazdek. Ostatnią zostawiłem na później, wierzę, że kontynuacja będzie jeszcze lepsza.

Okiem Nigrum...

Dwa Wzmacniacze ;)
"Zabij wszystkich, bo każdy może zabić Ciebie"

Idealne motto kryjące w sobie tak wiele znaczeń odnośnych "Piątej Fali" . Czytana ze smutkiem.Czytana z rozbawieniem.. .rozdrażnieniem... powątpiewaniem... przerażeniem. Kolejny gotowy Armageddon? Może... jednak tu nie będzie ratował Nas Bruce Willis.;)

Obcy wcale nie przypominają E.T. Nie są mili.
Homo sapiens są dla nich robactwem przygotowanym do eksterminacji.
Karaluchem...
Z książki pana Ricka wyniosłam pewną ciekawostkę:
Kochaj tak bardzo, byś wiedział za co chcesz umrzeć.
Ja wiem:)
A Wy?

Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni będę zastanawiała się nad tym w jaki sposób Planeta Ziemia odda swe ostatnie tchnienie. Może właśnie to Obcy pozbawią ją tchu?
Poczuj, posmakuj, zobacz, posłuchaj... W "Piątej Fali" nie jesteś biernym obserwatorem. To Ty tworzysz historię...
A tak na marginesie... Gdzie ta druga część!!! ;)


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

*Whispers, rumours, and reports.

Andersa de la Motte poznaliśmy dzięki książce [geim]. Ten jakże pomysłowy człowiek przedstawił nam w niej historie narcystycznego młodzieńca szukającego uciech w niebezpiecznej 'zabawie' potocznie zwaną Grą. Wybuchy, zamachy, bijatyki , ucieczki, przygłupie popisy i psikusy są częścią składową dokonań Henrika Pettersona. Pan de la Motte połączył chyba wszystkie możliwe gatunki ( thriller, sensacja, kryminał, romans, obyczajówka) w jeden uniwersalny i o to właśnie skrupulatnie oceniany owoc jego dokonań. Czy postąpił źle? Otóż nie. Nakarmił czytelnika literackim chlebem , całkowicie odpowiadającym diecie każdego niewybrednego i również tego marudzącego czytacza. :) By krótkim słowom wstępu stała się zadość dodam, iż nierzadko zdarza się tak by książka poświęcona w głównej mierze informatyce mogła w zadowalający sposób wzbudzić w czytelniku pragnienie pogłębienia swej lichej znajomości cybernetycznego świata.Tak ma się rzecz z książką [geim] i jej kontynuacją [buzz]- poddawanej ocenie poniżej.

Źródło: www.czarnaowca.pl
Kolejna część kolokwialnie  rzecz ujmując, nie wbija w fotel. Bo  z jakiegoż to powodu miałaby właśnie tak a nie inaczej działać? Poruszaliśmy się sprawnie po świecie Gry, poznawaliśmy z HP kolejne etapy tej psychologicznej sieczki jaką była wcześniej wspomniana rozrywka. Jednak tym razem nieco nadpobudliwy bohater wplątuję się w aferę na szczeblu międzynarodowym. Zmęczony wydarzeniami ubiegłego roku zaszywa się w rożnych zakątkach świata , by tam rozkoszować się życiem bogatego , przesadnie pewnego siebie szulera. Znudzony kopceniem kolejnych kilogramowych paczek zioła ( z przymrożeniem oka Kochani:), wyrywaniem 'ostrych' lasek poszukuję mocnych wrażeń kolorujących jego jakże podły i niekolorowy świat .
Spokojny, pozornie, wypoczynek HP burzy piękność, Anna Argos. Okazuję się ,że bohater wraca do Gry nie zdając sobie z tego najmniejszej sprawy. Monotonia po raz kolejny zamienia się miejscami  z niewyjaśnionymi morderstwami, chuligańskimi imprezami, nieco przerażającymi orgiami. HP, w swoim żywiole , pali za sobą kolejne mosty i zagłębia w świat zupełnie dla niego nowy i niezrozumiały, co wyjaśniłoby dlaczego wciąż błądzi niczym dziecko we mgle. Nagle znajdujemy się w skutej lodem  Szwecji, a jeszcze przed chwilą opalaliśmy się wraz z bohaterem w Arabii Saudyjskiej. Rzekłabym , szkoda;). Ale wracając do tematu-  Akcja nabiera tempa, Henrik wkracza do coraz bardziej rwącej rzeki , jego przeszłości. Znajduję posadę, podstępem- a jakże by inaczej - w firmie trudniącej się niezwykle ciekawą działalnością jaką jest kontrola przepływu informacji. Dlaczego tak postępuje? Jakie wydarzenie  sprowadza go z powrotem do Szwecji? Czego tak bardzo się boi? Co ma wspólnego z tym wszystkim Gra? Tego dowiecie się sami. Prościej- nie będę spamować.;) Zarzuciłam haczyk a Wy albo go połkniecie albo  ominiecie. Your move !

ArgosEye to prężnie działający kocioł informacyjny nieustannie podgrzewany co rusz nowymi plotkami. Bo w rzeczy samej tytuł książki- [buzz] - oznacza nic innego jak właśnie 'plotkę'. Anders de la Motte poprowadził tak sprawnie kopalnie wiedzy jaką jest firma piękności, Anny Argos, że ja momentami naprawdę miałam okropny dylemat , czy to co czytam aby nie jest na pewno tylko fikcją literacką? Póki co wciąż zgłębiam tajemnice internetu, ale nigdy nie pomyślałabym , nie wpadła, na tak genialny pomysł jakim oczarował Nas pan de la Motte. Zresztą, nie powinno to zdziwić nikogo, bo osoba mająca na co dzień styczność z najnowszymi gadżetami  z branży IT nie może pisać klasycznych romansów.;)
Wraz z Henrikiem grzęźniemy w bagnie awansów, korporacyjnych machlojek i brudzie kłębiącym się w podwalinach firmy ArgosEye. Nie robimy tego jednak bez  przyczyny, mamy w tym swój cel. Bo jak poznać najciemniejsze oblicze wroga  ? Trzeba zatrudnić się w jego firmie, co też czyni nasz wybuchowy bohater. Od tej pory toniemy wraz z nim w slangu rodem z Gwiezdnych Wojen, często zupełnie niezrozumiałym  dla informatycznych żółtodziobów . Gdyby tego było mało, nasz drogi HP, jest osobnikiem nagminnie używającym niecenzuralnych słów. Co piąte jego zdanie jest poprzedzone wykrzyknikiem bądź słowem typu: 'bitch', 'motherfucker'. Nie bez powodu użyłam angielskich zapożyczeń, ponieważ i one są istotną częścią książki, by nie rzec , elementem składowym [buzz]. Dla mnie było to nieco śmieszne, kiedy główny bohater , może raczej tłumacz, 'spolszczał' fonetycznie  słowa zaczerpnięte z innego języka. Szkoda tylko ,że nie szwedzkiego pochodzenia.

Kolejnym nieco drażliwym elementem była postać samego bohatera, Henrika. Nikt nigdy nie irytował mnie w tak dosadny sposób, jak czynił to HP. Narcyz, dodam sfrustrowany , nałogowiec, żyjący wiecznie na krawędzi, nie podlegający żadnej jurysdykcji, chyba,że samosądowi. Wieczny malkontent, wyrywający gorący towar.. To nie moja bajka panie de la Motte. Bohaterowie tego formatu są niezawodni, lecz często negatywnie odbierani przez czytającego. A może to świadomy zabieg? Kogo zapamiętamy bardziej? Szaraczka w okularach, którego największym wyczynem jest przejście przez ulice, czy takiego HP skaczącego z balustrady, dachu bądź pod pociąg z kpiącym uśmiechem ? Znacie odpowiedź.Skoro o bohaterach mowa to dodam, że reszta kadry zawodniczej pana Andersa wydała mi się płaska i nijaka. Bez serca, bez polotu, szczególnych umiejętności rozmywająca się w tuszu wydarzeń naszego niezawodnego Pettersona .

Na koniec warto byłoby wspomnieć o szacie graficznej książki pana de la Motte. Tak jak poprzednia część, taki i [buzz] przyciąga kocie oko każdego łasego nowości czytelnika. Pomysłowa okładka nawiązująca do przygód naszego HP na pustyni, splamiona krwią, wraz z adres firmy ArgosEye.. Bingo Mr. Anders! Wyłuszczony druk , umieszczany w dużych odstępach ułatwia czytanie tak jak i przypisy wyjaśniające użyte słowo niepolskiego pochodzenia.[buzz] nie jest wymagającą lekturą i nie mówię tego ze zgryzotą. Płynność i zawrotność akcji budują tło dla poczynań bohatera. Nie spotkamy się z przynudzającymi fragmentami, lecz i takimi od których włos się jeży. Jesteśmy usatysfakcjonowani umiarkowanym poziomem nieco chaotycznych przygód bohatera. Zadowolenie może również budzić samo zakończenie, jesteśmy pewni, że książka będzie miała swoją kontynuację , a Henrik nie tak prędko zazna świętego spokoju na jakiejś tropikalnej wyspie w towarzystwie 'gorącej laski'...

Gdybym miała postawić notkę w dzienniczku obok nazwiska pana de la Motte , autor ten otrzymałby zasłużoną czwórkę z plusem. Niech Henrik Petterson nauczy się w końcu grzecznie wypowiadać o płci pięknej :) I przestanie skakać z balkonów i mostów. Niektórzy czytelnicy mają słabe serca...
Polecam .  

* Pogłoski, plotki, doniesienia.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Na kanapie.pl

sobota, 3 sierpnia 2013

Wieczorem

Rewolwerowiec:
Blog został trochę zaniedbany ostatnio, aż wstyd. W ramach rekompensaty powinienem napisać coś sensownego lub chociaż ciekawego ale raczej się nie uda. Lato roztapia dni w jednolitą, gęsta masę. Czas biegnie naprawdę dziwnie, przyspiesza w najmniej oczekiwanym momencie, zwalnia do granic cierpliwości kiedy powinien biec... co najmniej... 'normalnie'. Słońcu dostało się tyle bluzgów, że powinno zgasnąć, następny w kolejce - mróz. Jak co roku wyczekuję jesieni. Tym razem mam wyjątkowe powody ku temu. Zawsze wiedziałem, że jesień jest dobra. Z tym swoim zachmurzonym niebem, kolorowymi liśćmi itd.

Latem słońce zawsze będzie zbyt gorące, powietrze zbyt suche, wieczory za krótkie a wolny czas zbyt ulotny. Wszystko umyka. Jesienią jakoś łatwiej nasączyć umysł teraźniejszością. A teraz? Niebo gaśnie, papieros też, całkiem przyjemnie, nawet nie chce się na nic narzekać...


Nigrum:
Człowiek zawsze ma za mało czasu. Nigdy nie jest tak, że szczęśliwy może rozdawać go potrzebującym wytchnienia. Bo sam odczuwa jego dotkliwy brak.
Nieliczne osoby odwiedzające bloga z pewnością zauważyły zastój .;) Usprawiedliwię się tym, że w życiu moim i Rewolwerowca dokonało się i dokona wiele zmian. A czas, ten parszywy dziadek, nigdy nie zwalnia, więc posty rozpłynęły się gdzieś pomiędzy jawą a snem.
Nie piszę teraz niczego logicznego. Jest wieczór, praktycznie noc, lato w pełni ...
Bądźcie cierpliwi.  Tak jak My.
Pooddychać, powspominać, spalić się na tym piekielnym słońcu... Priorytety na lato.
Ten żar odbiera myślenie, roztapia mózg niebezpiecznymi chemikaliami... I jak być tu twórczym?:)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Zbiór opowiadań pt. ''Żadnych romantycznych bzdur''

Zwrócono się do Nas z pewną prośbą. Znajomy z portalu Lubimyczytać.pl otrzymał szanse o jakiej wielu z Nas skrycie marzy.

Jest początkującym pisarzem, wysłał swoje teksty do wydawnictwa Novea Res i spodobały się.
Wydawnictwo chce wydać  zbiór opowiadań satyryczno-obyczajowo-romantycznych Michała. Ale jest mu potrzebna pomoc. Wasza pomoc.

Wystarczy, że wesprzecie finansowo projekt Michała Lipki na stronie Polakpotrafi.pl .
Każda kwota jest pomocna. Każda złotówka jest na wagę złota.
Pomóżcie spełnić marzenie  :)


środa, 12 czerwca 2013

Kukiełka

 *"Świat nie należy do Nas"...*
Nigrum:
 To właściwe do kogo?
Przecież jesteśmy tylko kukiełkami, glinianymi aniołkami zamkniętymi w koszmarnych szklanych wiezieniach.Patrzymy na świat przez pryzmat sztucznych płatków pokrywających nasze pole widzenia.Jesteśmy spokojni.Nasz bezruch buduje los. Inaczej pęknie szkło, a My zostaniemy sami. Bo w tej bańce istnieje ktoś- może wytwór wyobraźni , lecz chroniący przed niebezpieczeństwami. Jak na kukiełki przystało potrafimy doskonale grać.
Uśmiech? Żaden problem. Pstryk i już jest.
Łza? To jeszcze prostsze. Bez zastanowienia płynie kap kap...
 Jedynie co Nas ratuje przed zupełnym zesztywnieniem w woskowej formie jest miłość.



Rewolwerowiec:
Fantomy dla przypadku. Wyrzuceni z czeluści wszechświata w tu i teraz. Zawsze zagubieni, jakkolwiek misterną iluzję sensu utkamy. "Być przez dwadzieścia cztery godziny sobą samym, nigdy kimś innym, to było w niektórych wypadkach łaską, w innych - wyrokiem". Pragniemy spokoju, oczekujemy szczęścia, boimy się bólu. Więźniowie przekonań, nie tylko swoich.

Momenty. Dotyk ciepła na skórze. Zapach chłodnego wiatru. Światło. Odseparowanie zmysłów od świadomości. Istnieć, nic więcej. Bezgłośnie oddychać razem z całą Ziemią. Pieprzyć Id. Pieprzyć ego. Pieprzyć superego. Kochać. Oszaleć. Iść gdziekolwiek.

Ale i tak jestem w klatce.

***

Każda chwila ma swój smak
zapisany BYLE jak na kartce podpisanej "Dla Pokolenia"...
Jednego dnia piszesz ją WSPAK 

tak jak podpowiada Ci sumienie... 
Następnego dnia widzisz sam ,że było to tyko wspomnienie...
A może ZNAK?




środa, 22 maja 2013

Nostalgia umierania


źródło: http://www.insignis.pl
Smutna lektura... Ale budzi wiele dobrych emocji... Populacja przetrzebiona wirusem grypy. Większość już martwa. Nieliczni zdrowi, reszta nie do końca. Kres cywilizacji. Natura z powrotem przejmuje świat we władanie.

Czterdziestoletni facet. Jego zmilitaryzowany towarzysz i pies. Opuszczone lotnisko - ich twierdza. Oaza, bastion, może cmentarz. Szansa, że gdzieś jest coś więcej...

Czy można zaryzykować względną stabilność życia dla czegoś więcej? Co jest zupełnie niepewne? Prawdopodobnie umrzeć starając się znów zacząć żyć? Można. I nasz bohater to zrobi. Z jakim skutkiem? Przeczytajcie książkę.
Narracja zanim zacznie irytować stanie się głosem w głowie czytelnika. Pochłonie go. "Gwiazdozbiór psa" angażuje na tyle mocno, że ostatnie kilkadziesiąt stron czytałem z poczuciem straty... Jak coś tak dobrego może się w ogóle kończyć? Dlaczego? Chciałbym czytać tę książkę jeszcze długo... Jej urzekająca prostota. Bezpośrednia wrażliwość. Szorstki liryzm.
Czytając, zostawiałem na aksamitnej w dotyku okładce ślady palców... "Gwiazdozbiór psa" wpędził mnie w taki nastrój, że te odciski stały się tłem dla wielu egzystencjalnych przemyśleń. :) Polecam, przeczytajcie, odetchnijcie, skupcie się na istnieniu. Zachwyćcie się nim.

9/10. Tylko dlatego, że 360 str. to zbyt mało dla tak dobrej książki.

niedziela, 19 maja 2013

Strzeż się Ślimaka. Warszawskie Targi Książki.

Okiem Nigrum:
O, Warszawskie Targi Książki ! Co Tak Krótko!
Jesteśmy przed Stadionem wraz z Rewolwerowcem i Lucy. Objadamy się i chłoniemy zgodnym okiem obrazy przepastnie przeogromnego i przerobionego w marginalny sposób stadionu...
Wchodzimy po schodach. Czuję się jak mała dziewczynka krocząca wielkimi susami po marmurowych sklepieniach ruchomych potworów...I ten wiatr. Biedna ma zwiewna sukienka...;)
Och...duszno. Robi się tłoczno. Widzę wszędzie książki. Mam omamy? Nie;)Toż to Targi!Czuję się zupełnie jak człowiek umierający z pragnienia a nie mogący skosztować chociażby łyku wody...Spękane usta wciąż coś szeptają ( do ucha Rewolwerowca podążającego tuż obok...)a oczy śledzą ...Ślimaka! Mężczyzno- kobieta w żółtym skafandrze już zawsze będzie pojawiać się w moich sennych majakach... Zgrozo!;)
Jesteśmy wyczerpani. Siedzimy na plastikowych krzesełkach i wdychamy stadionowe kłęby kurzu leniwe strącane przez wiatr, przesuwające się delikatnie po Naszych ubraniach, gardłach...Odrobinę znudzeni i przejedzeni widokiem mnogości książek.. ale szczęśliwi we własnym gronie.
A Ślimak siedzi w tych sreberkach...;0


Okiem Rewolwerowca:
 Stadion jest duży i zakurzony. Jedno i drugie robi wrażenie. Największą wadą WTK były tłumy ludzi. Wolałbym tak kameralnie zwiedzać, we trójkę np. :) Co zwróciło moją uwagę... Mało stoisk antykwarycznych, zbyt mało jeśli chciało się upolować się coś naprawdę ciekawego. Za to płyt winylowych sporo. :) ...Miłośnicy komiksów też nie mogli narzekać (gablota z dużymi figurkami bohaterów Marvela i gościa z jakiejś gry którego imienia nie znam - WOW), stoiska wydawnictw niektóre skromne (lubimyczytać.pl), inne bardzo efektowne (elegancki Rebis, przyprawiający o porzyganie się X, z tego wszystkiego sam nie wiem co, wszystko wirujące w jadowitej zieleni, ble). Całkiem sympatycznie poza tym.

Niepokój budziły jedynie błąkające się alejkami Ślimak, Mysz i Żółw. Kto może kryć się pod tymi przebraniami? Każdy. My ich nie widzimy, ale oni nas tak. I cały czas patrzą...

wtorek, 30 kwietnia 2013

List Do Gwiazd. (To nie wasza wina).



Listy są atramentową pamięcią. Przez całe życie nie piszemy ich dużo. Jednak są one czymś wyjątkowym. Zamrażają wspomnienia i uczucia by odlać je w formie pergaminu. Przeczytaliśmy wspólnie pewną niezwykłą książkę: "Gwiazd naszych wina " Johna Greena. Długo zastanawialiśmy się nad Słowami. Oto co stworzyliśmy ku pamięci...

Droga Hazel.
Drogi Augustusie.

     Wielką przesadą było by rzec, że 'świat jest jedną wielką instytucją spełniającą życzenia'.
Pamiętacie te słowa?
Ty , Augustusie powiedziałeś jeszcze, że 'idee to gwiazdy, których nie potrafisz ułożyć w konstelacje'. Splatając ze sobą te dwie myśli otrzymamy pewną zdawkową fabułę - nic nie ma początku, jest rozwinięcie, zawsze brakuje zakończenia. Im bardziej chciałbyś połączyć światy z ideałami i umieścić je w jednym naczyniu nie uda Ci się to mimo starań.Bo tak nie można.
     Poznaliśmy Was niedawno. Śledziliśmy losy tak tragiczne i niesprawiedliwe. Próbowaliśmy zrozumieć to co Was spotkało.
     To nie gwiazd naszych wina.
     A jeśli tak, powiecie? To co wtedy? Przecież nie potrafią one wynagrodzić cierpienia. Gwiazdy zawieszone na smolistym firmamencie z chłodną kalkulacją oglądają poczynania ludzkości zupełnie jak film odtwarzany od tyłu. Uśmiechają się smętnie, bo rzeczywiście TO NIE ICH WINA, że człowiek musi sam walczyć z niewidzialnymi wiatrakami, dmuchającymi zimnym i smrodliwym, martwym powietrzem...

Gwiazdy są obojętne na nasze losy, nie sprzyjają nam ani nie szkodzą. Mrugają. A my uparcie szukamy nadziei patrząc nocą w niebo. Wypatrując niepojętego lekceważąc własne istnienie.

 'Wielki ratunek jest chwilowy'. Jak myślisz Augustusie, nie myliłeś się? Uważasz, że tylko chwilą można cokolwiek zatrzymać? Uratowałeś Hazel na chwilę. Bo jedynie tyle otrzymałeś czasu. Ty w tej chwili zdążyłeś umieścić pigułkę zawierającą - miłość, śmierć, cierpienie, radość, ekscytację... I udało Ci się stworzyć gwiazdę. Dla Hazel...

Popalamy wolno papierosy i zastanawiamy się. Pamiętasz Augustusie? Na pytanie Hazel o to, czemu trzymasz w ustach niezapalonego papierosa, odpowiedziałeś:
'Trzymam w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie daje mu mocy , by mógł zabijać'.
Brawo Augustusie! Właśnie uświadomiłeś 10 % palaczy jak porzucić ten zgubny nałóg...

A strużka dymu leniwie sączy się spomiędzy palców, czy może być bardziej wymowny dowód ULOTNOŚCI  i PRZEMIJANIA? Wszystko czego doświadczamy to już wspomnienia...

Teraz Hazel zastanawiasz się pewnie, czemu pomijamy Cię często w tym liście. Przepraszamy. Tak wiele myśli, tak mało czasu by je zrozumieć. Nadal lubisz być sama? Samotność jest dobra, smakuję słodko, otula ciepło póki człowiek nie dostrzeże, że blednie i zaczyna być jedynie zapomnianym popiołem. Chcemy być pamiętani. Twierdziłaś, że człowiek prędzej czy później zagubi się w kartach historii. Że nie będzie nikogo, kto go powspomina. Wybrałaś cztery osoby - czterech zmarłych - o których nigdy nie zapomnisz. Uwieczniłaś ich na jaśniejącym pergaminie własnych myśli. Niemożliwe? A jednak. Pamięć jest dla nieśmiertelnych. Choroby dla silnych. Miłość dla wytrwałych i niezwykłych. Ból dla śmiałych. Śmierć dla pogodzonych. A co powiedziałby na to burakowaty Peter? Rzekłby zapewne tak :
'Istnieją tylko dwie emocje - miłość i strach'.  Zastanawialiśmy się nad tym intensywnie, chyba można uznać to za prawdę. Boimy się kochać i miłość jest dla tych , którzy każdą swą cząsteczką emanują bólem zwróconym wobec tej drugiej osoby. Lękamy się oddać COŚ i przyjąć COŚ w zamian. Ale to pogmatwane... Kiedy człowiek jest szczęśliwy rodzi się ból. Powiedziałbyś teraz Augustusie, że on właśnie 'domaga się abyśmy go odczuwali '. Jest czymś żywym? Ból pożera Nas od środka? Przecież domaga się swych praw. Czeka na sprawiedliwość i to kiedy ktoś go w końcu zauważy. Zupełnie jak człowiek... 

Można mieć do nas o to żal? Pragniemy wiedząc o ryzyku. Dobrowolnie. Bo jeśli chodzi o ból, to nadzwyczaj trudno nam się z nim pogodzić. A jesteśmy tacy podobni... Akcja i reakcja, uśmiech i łza. Życie i wieczność.

  Pożegnania nie należą do najprostszych. Wy wiecie to najlepiej. Ty Hazel w szczególności. Kiedy to piszę- ja Nigrum - płaczę. Wylewam łzy nad niesprawiedliwością tych tam na górze. Ale to nie ich wina, że są i kochają. 

Głowa do góry Nigrum! Weź mnie za rękę i chodźmy. Wszyscy spotkamy się na polanie na końcu ścieżki. My też staniemy się gwiazdami. Utworzymy konstelację. To ma sens.

OKEY , Hazel?
OKEY, Augustusie?

P. S. 'Reszta jest milczeniem' jak napisał Szekspir.





sobota, 20 kwietnia 2013

Nieskończona Niewiadoma

Niewiadoma X.
Te dwie niepozorne kreseczki przywodzą na myśl coś nietrwałego. Mogą odzwierciedlać wszystko. Liczbę uśmiechów podarowanych światu w zamian za NIC.Ilość potknięć i problemów, które czekają na zaistnienie podczas całego życia. Rozmiar szczęścia i smutku nagromadzonych latami pod poduszką.Wielkość łez wsączających się dniami i nocami w skórę...I tak w nieskończoną niewiadomą.
Allen Ginsberg w swoim liście do Jacka Kerouaca napisał:

** "Zaczynam od pewnego X, które jest  'niewypowiedzialne',  'niepoznawalne' i 'niewyobrażalne'. Wierzę jednak, że owego X można doświadczyć."

Szare komórki zarejestrowały to jedno, dwa zdania i poczęły je łączyć z czymś głęboko uśpionym w umyśle.Czym jest owe X? Podstawą, momentem w życiu, kiedy wszystko traci przedrostek -nie ? Mamy w sobie taką pustkę, którą powinniśmy wypełnić niewypowiedzialnym, niepoznawalnym i niewyobrażalnym tajemniczym X?
Jakże ciężko jest nad tym wszystkim rozmyślać...

** J.Kerouac, A. Ginsberg: "Listy", str.400.
 
N.

sobota, 13 kwietnia 2013

Chcę. Umiem. Potrafię.

 >>>Jack Kerouac, Allen Ginsberg  "Listy" - str. 129<<< 
 "Chce , żeby wszyscy zostawili mnie w spokoju.
  Chcę siedzieć na trawie.
 Chcę jeździć na moim wierzchowcu.
         (...)
 Chce myśleć.
 Chcę się  modlić.
 Chcę spać.
 Chcę patrzeć w gwiazdy.
 Chcę robić to, czego chcę.
 Chcę sam zdobywać pożywienie i sam je przyrządzać własnymi rękami, i tak właśnie żyć.
 Chcę sam zwijać papierosy.
          (...)
 Chcę czytać książki.
 Chcę pisać książki.
 Będę pisał książki w lesie.
          (...)
 Zwijaj sam kości swe, powiadam Ci."

Nigrum:
Tak ma wyglądać prawdziwe życie. Kiedy człowiek zamiast " Chcę " powie " Mogę ". I po prostu zrobi to. Będzie żył. Bez zastanowienia...

(Rewolwerowiec: A ja tylko dodam, przy okazji uzupełniając ten cytat)...

"Chcę kochać się z nagą kobietą na trawiastym zboczu góry.
       (...)
Zwijaj sam kości swe, powiadam Ci.
       (...)
Zaprawdę powiadam Ci: sam zwijaj".






poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Popiół zamiast słów


Nie wiesz co pisać? Pisz o końcu świata.
Czyli małe zaśmiecanie umysłu Czytelnika. ;)

Karmieni historiami o zatrzymującej się ziemi, potopach, nuklearnych zimach i poatomowych chorobach zaczynamy zastanawiać się, czy świat rzeczywiście wyglądałby tak, jak opisują to autorzy książek typu: "Droga", "Metro 2033", "Jestem Legendą", "Wiek cudów", "Sekundę za późno", "Robokalipsa", "Czas Zmierzchu"...
Krótka piłka Moi Drodzy. My ostatnie tchnienia Mateczki Ziemi dostrzegamy tak:

Rewolwerowiec widzi to tak...
Na pewno cisza. Regres cywilizacja. Powrót do korzeni. Noc nad miastem odzyskałaby swoją naturalną ciemność, powietrze zapach, woda smak. Boimy się końca ludzkości, tej samej ludzkości, która od lat depcze Ziemię z wyrazem bezmyślnego samouwielbienia na twarzach. Nie mamy nic prócz tych kilku oddechów cudzego powietrza. Iluzja wielkości. Zamęt zamiast zachwytu. Zabijamy zamiast żyć. Światu potrzebny koniec. Reset. Nie nowa szansa na spieprzenie wszystkiego tylko spokój, po prostu spokój. Żeby Ziemia złapała oddech. Głupio chcieć końca, szczególnie własnego... To wszystko co można oddać światu. Bo nie mamy nic więcej.

 A Nigrum tak...
Rzeczywistość paruje sparzona nieostrożnością ludzką.Dzieci płaczą, ludzie śnią, wszystko pokrywa się popiołem.
Ups...To już było.
No to może tak...
Leżymy na plecach dotykając się czubkami butów.Pod Nami skały stopiły się w betonowy grób.My nie czujemy tego.Ty trzymasz w palcach ostatniego papierosa, ja popijam ostatnią Coca-Colę. Jednym słowem - nuda. Spoglądamy na ludzi, którzy próbują ratować to , co sami skazali na zagładę. Zakrwawionymi rękami budują zamki z piasku i łudzą się pustą nadzieją, że ich ' domostwa ' wytrzymają potop.Gdzieś nad Nami przelatuje samochód niczym blaszany ptak, ponieważ kierowca postanowił pofolgować obyczajom...Stop! Czyżbym piętnowała otaczającą mnie rzeczywistość?
A jak ma wyglądać koniec?
No właśnie, jak...
Układ zamyka się bezlitośnie i czujemy drastyczne drganie ziemi, bo jesteśmy sami.




czwartek, 28 marca 2013

Na ostatnią chwilę...


Nigrum:
Bosa stopa. Drżące ciało.Rzeczywistością splątana spódnica.
Bez końca. Bez grawitacji. Bez spoiwa.
Kruchy smutek płatkiem śniegu na wargach zamarza.
Za późno? Zbyt łatwo...
Obiecałaś.

"Nocą utraciłeś mnie ponownie, jak tracisz co noc."
A czas biegnie. Lgnie do Niej jak smoła rozgrzana na słońcu.
Żłobi głęboka zmarszczkę na linii Jej życia.
Smukła dłoń oplata...miesza się z aromatem pierwiosnka.
Niepewna i przegrana? Okaleczona.
Napięte mięśnie, abstrakcyjne myśli, a może tęskny optymizm?
Niejasny powiew wiosennych rusałek i duszków leśnych niesie ze sobą głębokich westchnień
zmagnetyzowaną toń.

I w gardle błagalne kwilenie się rodzi : "Czemuś cholerna Wiosno tak wolno nadchodzisz?".


-Masochizm dla wyobraźni-
Rewolwerowiec:
Zapach wiosny zaduszony śniegiem. Cisza w lesie. Zawieszenie. Biała ziemia, szare niebo, czarne myśli. Oczekiwanie. Płatek za płatkiem, w zwolnionym tempie zagęszczają chłodne powietrze.

Jak mam napisać o wiośnie w takich warunkach?...

Już niedługo. Ulotny czas który łatwo przeoczyć. Czy raczej - nie do końca docenić jego wyjątkowość. Zupełnie jak z życiem...

niedziela, 17 marca 2013

Matrioszka w baśnie przybrana


  • "Ale czy nie jest jeszcze dziwniejsze, że pod naszymi stopami istnieje cały ten przeklęty Świat , a nikt o nim nie wie? (...)To miejsce...jeśli nawet ktoś o nim wiedział, kto by uwierzył?".

"Tajemna historia Moskwy" przypomina kostki domina.
Gdy spojrzy się na nie wprost pasują do siebie idealnie.Jednak po chwili,kiedy zmieni się  kąt patrzenia, obraz znika i rozpada się na drobne elementy, po czym ulatnia się w pyle obserwacji.
Książka jest pewnego rodzaju mitologią dla słowa i świata nierzeczywistego.Historia porusza serce- młoda kobieta traci siostrę, kiedy ta zamienia się w kawkę, czarnego ptaka o krwistym spojrzeniu, wybielonym dopiero w podziemiu.W poszukiwaniach pomaga dziewczynie policjant, apatyczny i niepewny swej siły człowiek, by nie rzec- tchórz.Do grupy dołącza również Fiodor, którego lękiem jest brak samoakceptacji, chęć przyłączenia do większej społeczności, próba zaistnienia.Wszyscy bohaterowie odkrywają w sobie coś ważnego i starają się pogodzić z tym faktem.Z pewnością nie są na tyle 'wyraźni', aby czytelnik zapisał ich w swoim sercu, jednak honorują pewną pamięć.
A co z wykreowanym światem pani Ekateriny?No właśnie, co z nim...Ktoś doszukałby się schematu, powielania. Inny ktosiek rzekłby o znudzeniu i wielkim nagromadzeniu postaci, wręcz niemożliwych do spamiętania.A ja- trzeci ktosiek- powiem ,że "Tajemna historia Moskwy"  jest unikatowa. Zawiera w sobie opowieści o świecie , w którym każdy chciałby się znaleźć.jest on pewnym miejscem rozgrzeszenia i azylem.Spokojem w tym nieustannie kotłującym się świecie.Ta 'inność' w codzienności mami i kusi wszystkich, nawet historycznych wodzów i dawno zapomniane bóstwa." To już było! U Gaimana, Łukjanienki."- odzywa się czwarty ktosiek.Phi.A czego nie było?Najważniejszą rzeczą jest przedstawić coś w innym świetle.W blasku, który otoczy i zamroczy;). To właśnie uczyniła Ekaterina.


Dopełnieniem jest właśnie okładka i ekspresyjność języka.Równoważą się na szali.Czystość i biel okładki kontrastuję z problemami poruszanymi  w książce.Rubinowe oczy i smolista czerń ptaków zawiadamia, że nic nie jest prawdziwe.A język jest ubarwieniem.Dzięki niemu książka nabiera kolorów.
Czy tak właśnie wyglądałby Świat Ekateriny?
Ekaterina Sedia w swojej książce "Tajemna historia Moskwy"  w zachwycający sposób przedstawia świat baśni i imaginacji.Ułożyła misterną mozaikę przeplataną kunsztownym językiem i magicznymi stworzeniami przebranymi w ludzi.Mikroklimat...głęboki, wciągający człowieka na samo dno, tam gdzie powinien szukać rozgrzeszenia i w żadnym razie nie bazując na powierzchowności.
Talent to dość liche słowo opisujące Ekaterinę i jej twórczość.Jestem mile oczarowana, może trochę rozmarzona...Chciałabym czytać tylko takie książki- posiadające ciężar magicznych doświadczeń.
Żałuję  jednego- nie potrafiłam połączyć postaci z własnymi wspomnieniami.Jako kobieta o słowiańskiej krwi powinnam znać bajki o Dziadku Mrozie itp.Cóż, tak nie jest;) Ale zrobiłam rachunek sumienia i postanowiłam to zmienić.Z cichym marzeniem, ale realnym, wkroczę do świata pełnego zapomnianych bajek znajdującego się pod Moskwą. W miejscu, gdzie są bezpieczne.I pozostanę w nim na długo...


piątek, 15 marca 2013

Zabawny Pan Czas.

Sekunda...Znajdująca się poniżej progu wykrywalności dla zwykłego człowieka, jest podstawową miarą czasu. (Ale to już wiecie:) ...
Przypomina również kropelkę rosy na dziwnej pajęczej nitce , którą nieustannie tkają niczego nie podejrzewający ludzie.

Rewolwerowiec:

Właściwie nie istnieje. 'Jest' jednocześnie przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Zwalnia, przyspiesza, kpi z ludzi. Niezamierzenie. Niewzruszony. Przerażająco nierzeczywisty. Ostateczny. Bicie serca może go uzmysłowić. Cisza również. I bezruch. Przeklinany czy wielbiony, nadal robi swoje... Jesteśmy skazańcami. On jest dla nas wszystkim, my dla niego niczym. Marnowany latami przez miliony istnień, najbardziej pożądany gdy dobiega końca dla któregokolwiek z nich. Jedyny Wielki Nieśmiertelny. Tak bardzo samotny...

Cokolwiek napiszę na temat czasu, nie ma znaczenia. Ale jeśli coś ma znaczenie, to właśnie czas.




Nigrum:
Czas to brama, broń, nauczyciel , sędzia, kat...To skrzydła stworzone dla ucieczki przed tym co poza nami i przed nami.Ogromna słoneczna kula rozdeptana przez olbrzyma i skrojona na miarę dla metalowego budzika.
Pamiętacie Oskara? Chłopca, który otrzymał 12 dni życia? I sama nie wiem czy dla tego 10 letniego mężczyzny była to kara czy łaska.
Oskar przeklął czas. Zatrzymał go dla swoich bliskich. Stworzył własną pajęczynę i zatrzasnął drzwi Śmierci. Dla tych dwunastu dni. Zamienił czas w próżnię, którą wypełnił myślą i milczeniem.
A my? Potrafilibyśmy powiedzieć sobie : "Dziś mam urodziny. Te dziesiąte, które przepłakałam. Chce przeżyć je jeszcze raz. " Albo : " W te dwa dni przywrócę  zapomniane dzieciństwo". Bo nikt nie pragnie śmierci i nie odważy się umrzeć na własne życzenie. Nie okroi nożyczkami tej plastycznej masy jaką jest czas... Sekunda. To z niej może zbudować świat.

czwartek, 7 marca 2013

Trafny tytuł


Ósma książka J.K. Rowling. Pozostałe 7 ładnie rozłożyło się na lata mojego dzieciństwa. I czarowały... Rowling stała się legendą dzięki serii o Harrym Potterze. I będzie legendą zawsze, nawet, gdyby już nic więcej nie napisała. Ale napisała. Nie mógłbym tego nie przeczytać.

źródło: znak.com.pl
Czego chciałem uniknąć podczas czytania "Trafnego wyboru" to porównywania do Harrego. Nie udało się. Cały czas miałem jakieś szalone skojarzenia. Pierwsze kilkadziesiąt stron to spory chaos. Zbyt wielu bohaterów, nie od razu połączyłem imiona z osobami. Ale to kwestia czasu. Styl Rowling nie budzi zastrzeżeń, czyta się lekko, nie brakuje specyficznego humoru. Im więcej czasu od przeczytania tej książki mija, tym ciekawsze mam jej interpretacje. "Trafny wybór" uświadamia czytelnikowi, że nasze codzienne decyzje, nawet te drobne, pozornie nieistotne, niosą zaskakujące skutki, mogące odbić się w życiu innych ludzi, i nas również, ze zwielokrotnioną siłą. 'Efekt motyla', podobne klimaty... Może jest jakaś magia w złożoności tego zjawiska, nie wiem. Wiem za to, że prawdziwej magii trzeba szukać w dzieciństwie, dorosłość niestety nie oferuje jej zbyt wiele.

A na koniec cytat z TW który wyjątkowo mi się spodobał. Nie jest zbyt optymistyczny ale co tam...

"Ale kto mógłby żyć z wiedzą o tym, które dokładnie gwiazdy już umarły - pomyślała, patrząc na nocne niebo i mrugając. - Czy ktokolwiek zniósłby myśl, że wszystkie są już martwe?".

poniedziałek, 4 marca 2013

Cyrk zaklęty w słowie

Dotykasz językiem powietrza i smakujesz migotliwego blasku cyrku,
Wstrzymujesz oddech, kiedy żar ognia połykaczy osmala Twój policzek.Słońce znika za horyzontem i rozpoczyna się sztuka.
Drżysz wpatrzony w skrzące się znaki Twojego szaleństwa.
*" Wtedy żelazna brama(...) otwiera się, jakby wiedzona własną wolą.(...)Cyrk jest otwarty.Możesz wejść."


  *cytat pochodzi z książki.  

Jeśli ktoś zajrzy tu w poszukiwaniu recenzji trochę się rozczaruje.Ja nie tworzę opisów, buduję uczucia słowami.Z przykrością muszę stwierdzić, że książka Erin Morgenstern nie podobała mi się."Cyrk Nocy" rozczarował mnie pod wieloma względami, ale przypomniał coś ważnego.Odgrzebał wspomnienia i pokazał jak powinna wyglądać prawdziwa rozrywka- otoczona magicznymi pokazami, zachwytem obserwujących, biletem do krainy pozbawionej odcieni szarości.Cyrk powstały w XVII wieku w Anglii i rozwijający się na przestrzeni wieków stał się pewną legendą wysłuchiwaną  z wypiekami na twarzy.Połykacze ognia, ludzie gumy, żonglerzy, klowny, iluzjoniści malujący historię gestem i tajemnicą...Ogromne namioty pełne niezrozumiałych wspaniałości, jabłka otoczone przepysznym lukrem spływającym po brodzie uśmiechniętych dzieci...Lubimy bajki i karmimy się nimi na co dzień.Pozwalam myśleć sobie, że cyrk tak właśnie wyglądał- namiot w paski i wodzirej zabawiający lud. Odrzucam na razie ciemności kryjące się w klatkach i rzemieniu do chłostania.

Erin Morgenstern wykonała niewątpliwie wspaniałą pracę- ale tylko w jednym aspekcie. W bezpośrednich zwrotach do czytającego stworzyła niesamowite opisy namiotu w którym narodziła się magia.Czytelnik znalazł się na granicy poznania- co było również  w zamyśle cyrkowców wspinających się po masztach wyobraźni...

niedziela, 3 marca 2013

Powiew

Rewolwerowiec:
Duszno. W pomieszczeniu robi się coraz ciaśniej. Jakby promienie wczesnowiosennego słońca wypierały resztki powietrza wymieszanego z drobinkami kurzu w skali, której lepiej nie znać... Światło zabarwione przez bordowe rolety wydaje się ciężkie i sztuczne. Serce zaczyna łomotać, coraz szybciej, jakby miało zamiar pokazać szczyt swoich możliwości i znieruchomieć. Ciało przygotowane do ucieczki. Ale dokąd?... Mroźny wiatr uderza w odkrytą twarz. Zimno. Trzeźwość. Życie. Strach. ...Głos w słuchawce, szczera troska. Cieplej. Będzie dobrze.



Nigrum:
Zaczął się sen. Zionął słodką wonią niespełnionych marzeń.Złożone ręce jak do modlitwy broniły przed złem, uspokajały zmęczony i przestraszony głos w słuchawce.Nagle grunt pod stopami staję się chwiejny, przesuwa się...Słowa "Będzie dobrze" tylko wolno snują się.Są mało materialne.I niezmierna irytacja przebiera się w czerń.
Przywrócić równowagę , oto cel.Ale rozciąga się on niczym horyzont ,a skrawek lądu nie jest już w zasięgu wzroku.Za daleko...Za długo...Za mało, by pomóc(!)To brzmi jak echo, oddala się.Ale po chwili...Jest.I będzie.
Tylko ten strach ciągle tupie cichutko  w głowie.

czwartek, 28 lutego 2013

Zimowy mechanizm

Nigrum:
Pierwsze płatki śniegu rozdmuchane przez wiatr albo ciężko spadające na policzki zawsze wydają się piękne i absorbujące. Człowiek cieszy się tym magicznym zjawiskiem choć jest ono jedynie atmosferycznym kaprysem.Mróz osiada na rzęsach, srebrzysta para bucha z ust...ZIMA...
Całuje delikatnie w czoło chłodem, wodzi palcami po Twoim policzku.Fantazyjnie i inspirująco wpływa na zmysły.Trzyma Cię blisko ale bez pobłażania...Jest jak człowiek.
Ale to jedynie teatr, faza spirytystyczna. Iluzja.
Uśmierca tak samo delikatnie jak wzbudza zachwyt. Niszczy nadzieję, równie szybko co ją wznieca, pozostawia wszystko w błocie i  brudzie...


Rewolwerowiec:
Może to już ostatni tydzień... Może w przyszłym będzie cieplej... Może zima się skończy wreszcie... Nie. Nie wtedy, kiedy się tego tak bardzo pragnie. Na pewno nie wtedy. Zima pokaże skrawek wiosny, rozbudzi nadzieję a później zasypię ją grubą warstwą śniegu i zadusi. Taka jest zima. Z zewnątrz będzie to wyglądało bardzo niewinnie, całkiem sympatycznie. Bajkowo. A wiosna? Wiosna chyba boi się zimy. Co jest w tym wszystkim najbardziej paradoksalne - zima odejdzie, zapomnimy o niej, trauma wyparuje z naszych głów kiedy ogrzeją je promienie słońca, powietrze zapachnie, ptaki zaczną krzyczeć od rana do nocy, będzie cholernie milutko, miesiące będą mijały i, tak, zima znowu przyjdzie. A my znowu damy się jej zauroczyć. Jak to możliwe po czymś takim?... Zima trwa. Może to już ostatni tydzień... Najlepsze przed Nami.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Bajka dla Newtona


Niesamowita uczta dla ducha
patrzeć jak to stuka
błyszczy paradnie,
siłą wprawione  w ruch...
Pierwsza delikatnie muska pozostałą parę
nieruchomą i statyczną, w swej wieczności  chwale.
Jednak bierności u nich mało
przesyłają Resztę, tak jak być miało,
elektryczną kulę.
Trzecia samotna, zapomniana acz pomocna
pozwala odbić się rozbuchanej, tej Czwartej.
I tak Świetlisty pocisk
 niezmienny w swej mocy
krąży w materii po kres Nocy...
Bezustannie by chciało tych kulek zwierciadło
delikatnych muśnięć i dotyk palców
przesyłać,
póki Siła tego magicznego pokazu nie wstrzyma.

A gdzie morał powiecie?
Oto zagadka moi mili- Jak Światło zatrzymać w chwili?
....
....
....
Musisz wprowadzić je w ruch.

środa, 20 lutego 2013

Pomyśl życzenie. Jeśli zdążysz.


Nigrum:
Świat to przemyślna machina.Zrodził Nas,ukształtował i nie dostrzegam w tym aspekcie odwrotności.To czy przeżyjemy nie zależy od nas.Karmimy się beznadziejną nadzieją, że jest inaczej...Ale chyba słusznie,prawda?
Potęga.Natura.Człowiek.Piękno.
To wszystko potrafimy zmieścić w jednym ziarenku- słowie.Chcielibyśmy posiadać taką energię w opuszkach palców.Dopasowywać ją do otoczenia, zmieniać natężenie...Czuć władzę.
Może i jesteśmy czymś idealnym.Czymś co otrzymało prawo istnienia w bezmiarze.Szpilka wobec kosmosu.Marne szanse zamiany... Jesteśmy też zagładą.Posiadamy prawo niszczenia.Ale my burzymy tylko własne otoczenie.Nic więcej.Malutki  odłamek przeraźliwie wielkiej układanki. Tymczasowe miejsce.Tymczasowa myśl...

Zabawne rodzą się w głowie wizje, kiedy człowiek zobaczy na niebie spadające odłamki materii kosmicznej.Najpierw panika a potem...mała iluzja, zmarszczka na wodzie, wzburzone myśli. I tyle.

Rewolwerowiec:

Odpręż się. Wyobraź sobie, że stoisz na gigantycznej kuli. BARDZO MAŁY CZŁOWIECZEK. Kula zatacza kręgi a wokół fruwają wielkie kamienie zmierzające znikąd donikąd. Kreski światła. Próbują Cię trafić. Bo mogą, czemu miałyby tego nie robić? W ludziach jest trochę więcej życia a też kiepsko z moralnością... Przestań marzyć. To jest rzeczywistość. Apokalipsa? Bez przesady. Taki peszek zwyczajny. Komuś musi się przydarzyć. Kaprys losu. Przypadek. Wolałbym zginąć walnięty
przez kamień z nieba niż przez ludzką głupotę. A świat gnije nadal...



niedziela, 17 lutego 2013

Odbicie...w książkach.

...Jesteśmy zaczytani. Uzależnieni od słów. Zaksięgowani w papierze.Otoczeni połyskującym atramentem.Odurzeni zapachem farby drukarskiej. Niemal dosłownie. :) Kto z Was chce lepiej wiedzieć z kim ma tutaj do czynienia, niech zajrzy na Nasze profile w serwisie lubimyczytać.pl (choć w naszym wypadku powinno być raczej 'kochamyczytać') ...Oto i one:


Rewolwerowiec:
Często zastanawiam się, która książka powaliła mnie na łopatki jako pierwsza i prawdopodobnie była to "Tajemnicza Wyspa" J. Verne'a... Jako dzieciak gardziłem lekturami szkolnymi, bo WYMAGANO ode mnie ich znajomości. Byłem zbyt zbuntowany. Pierwszy tom Harrego Pottera przeczytałem świeżo po polskiej premierze, na moment przed haro-potero-manią, ostatni- w pierwszej liceum. I z łezką w oku. Po pierwszą książkę S. Kinga sięgnąłem na początku gimnazjum. "Oczy Smoka". Umiarkowany optymizm. Druga była "Szkieletowa Załoga". Padłem z wrażenia. Pierwszy, ale nie ostatni raz. Najdłużej nie mogłem się podnieść po "Mrocznej Wieży". Stąd jestem Rewolwerowcem. A później kolejne wstrząsy: Cormac McCarthy, Jack Ketchum, Jack Kerouac... Aż boję się pomyśleć co jeszcze przede mną. Moje 'top5'? 
1. "W drodze" J.Kerouac,
1."Mroczna Wieża 1-7" S. King,
1."Droga" C.McCarthy,
4.Hmm..."Sekundę za późno" W.R.Forstchen,
5."Szukając Alaski" J. Green.

Nigrum:
Świat można budować z innych elementów niż piach i woda.Ja robię to za pomocą książek.Czytanie to oddech- mój oddech,dlatego też wcześnie zaczęłam mielić w palcach arkusze atramentowych wspomnień...Nie umiem wskazać jednoznacznie pierwszą przeczytaną przeze mnie książkę.Ulotniła się z moich myśli niczym ptaki.Prawdopodobnie dlatego, że była mało interesująca:)Mój 'top5'? Tytuły, które wskaże wbiły się w moją pamięć ostrzem papieru, niezapomniane i doskonałe...
1."Zbrodnia i kara" F. Dostojewski,
2."Szukając Alaski" J.Green,
3."Mistrz i Małgorzata" M.Bułhakow,
4."Gwiezdny pył" N. Gaiman,
5."Marina" C.R.Zafón.

Jeśli coś Nas poruszy, książka, którą uznamy za wartą uwagi- Waszej uwagi, to na pewno o niej wspomnimy.Obiecujemy. :) Nasze listy wyjątkowości nie kończą się wraz z tym postem...

sobota, 16 lutego 2013

Primordium listis


Pierwsze słowa nigdy nie należą do najprostszych. Są jak małe kamyki, które trzeba szlifować za pomocą myśli i wydobywać z pośród zakamarków szalonego umysłu.
Postanowiliśmy stworzyć coś wspólnego. Miejsce, gdzie każda myśl będzie poprzedzona słowem. Rozłożona na części pierwsze, widziana z innej perspektywy...

I oto  Iluminacja Zmysłów. Gra światłem, gra słowem i ich pozorna wędrówka...
Tytuł bloga długo rodził się w naszych głowach, podobnie jak sama inicjatywa. Jednak zakasaliśmy intelektualne rękawy i rozpoczęliśmy pracę.
Iluminacja Zmysłów to pokój pełen drzwi i każde kolejne, które otworzysz będą kryły za sobą coś nowego, innego... Odbicia i Zniekształcenia, Obserwacje i Marzenia, Kąty i Płaszczyzny, Przyciągania i Subtelne Krzywizny.
My jako jedna moneta ukażemy awers i rewers każdego konfliktu i przemyśleń dotyczących konkretnych faktów.
Wzniecimy deszcz iskier w tym labiryncie szarości i cieni zwanych życiem. Zakryjemy światło, oświetlimy mrok. A smuga atramentu będzie naszym słowem...

Jako twórcy oddajemy Tobie prawo wglądu w niektóre nasze myśli. Liczymy na wzajemność w tej kwestii. :) Zrozumienie...

Słowa łączą się i dzielą. To właśnie one połączyły Nas - Nigrum i Rewolwerowca. Dwie dusze, dwa spojrzenia, w nieskończoności słów...

Na koniec mała uczta muzyczna. Zmysłowo, delikatnie, eterycznie i nostalgicznie. Bonus na wieczór, czas snów i imaginacji...